start

Główna / Wspomnienia o Wolfie Messingu

Czw, 19 maj 2016 23:32 | Czytany: 2202x | Komentarzy: 0

Każde spotkanie z wielkim jasnowidzem robiło ogromne wrażenie, gdyż jego nieziemską moc czuł nawet największy sceptyk

Ludzie, którzy kwestionują istnienie zjawisk niewyjaśnionych, naigrywają się z "telepatii" czy "jasnowidzenia", śmieją się do łez z "telekinezy" czy "lewitacji", powinni sięgnąć do materiałów i świadectw różnych ludzi o życiu Wolfa Messinga. Jego możliwości posyłały w daleki kosmos wszelkie próby kwestionowania tych zjawisk, nawet te najbardziej wymyślne. Naprzeciwko niego stawali najbardziej zagorzali sceptycy, ateiści i wojujący komuniści, którzy wobec jego mocy odchodzili z trzęsącymi się z wrażenia łydkami i na samo wspomnienie z Messingiem oblewali się zimnym potem...

Tłumacz książki "Wolf Messing widzący przez czas" Tadeusz Rubnikowicz znalazł kolejny tekst o Wolfie Messingu, który ukazał się w gazecie „Wieczorny Rostow”. Wart jest ze wszech miar także publikacji w serwisie FN.

 

W czym tkwi tajemnica Wolfa Messinga? Co, w rzeczywistości, leżało u podstaw zdolności jasnowidza? Doświadczenia psychologiczne wielkiego telepaty, w Rostowie odbywały się przy wypełnionej widowni.
 
Na stronach gazety miejskiej, wraz z wami drodzy czytelnicy, odbyliśmy wielką podróż po starym Rostowie, od jego założenia, do naszych dni. A teraz, nadszedł czas na spotkania z ludźmi, którzy urodzili się w naszym mieście i go rozsławili, a także z tymi, którzy do nas przyjeżdżali. Na przykład, w Rostowie nad Donem, był przejazdem, jeszcze przed rewolucją (i zostawił najciekawszy opis rostowskiego dworca), laureat nagrody Nobla w dziedzinie literatury – Knut Hamsun. Z niektórymi ze słynnych ludzi, których los i życie zetknęły z naszym miastem, miałem szczęście się spotykać. Niektórych dobrze znałem, a z niektórymi nawet się przyjaźniłem. Zaczniemy nasze spotkania opowieścią o człowieku, o którym, prawdopodobnie, słyszał każdy...
 
Legendarny jasnowidz
 
Mówią, że Messing był uczniem Hanussena, osobistego jasnowidza Hitlera. Sam Wolf Grigoriewicz nigdy o tym nie wspominał. Tak, bywał na występach Hanussena w Niemczech i wysoko oceniał jego zdolności. Jakieś numery na potrzeby swoich pokazów mógł zapożyczyć od poprzednika, ale co to za nauka? Mógł on być nauczycielem tylko w jednym: szybką karierą i upadkiem, jakby ostrzegł, że ludzie z takimi możliwościami powinni trzymać się jak najdalej od wszechwładnych mocodawców. Za to, że zbyt dużo wiedział i mógł wpływać na otoczenie Führera, zastrzelono go jak psa - na śmietniku. Messing przyswoił sobie tę lekcję i zawsze starał się trzymać się z dala od władców tego świata. Chociaż, w jego życiu były momenty, kiedy chodził po ostrzu noża i to nie z własnej woli.
 
Po tym, jak przepowiedział Hitlerowi porażkę na Wschodzie, uciekając z Polski przed faszystami znalazł się w Związku Radzieckim, wypróbowywali go i Stalin, i Beria. Istnieje legenda, że bez problemów wszedł do gabinetu Stalina na Kremlu, nie okazując przy tym żadnych dokumentów. Ten go zapytał: „Jak ci się udało to zrobić?”.

Messing odpowiedział: „Wmawiałem ochronie, że jestem komisarzem ludowym Berią i wszyscy mnie przepuszczali oddając honory”.
 
Kiedy Laurenty Pawłowicz, wiedząc już o zdolnościach Messinga, wydał stanowczy rozkaz, by nie wypuszczać go z budynku NKWD, ten wyszedł, pokonując trzy linie ochrony i przekornie, a może pragnąc pokazać, że nie boi się wszechmocnego Berii, widząc go w oknie, pomachał mu ręką...
 
Wolf Messing przepowiedział dzień wybuchu wielkiej wojny ojczyźnianej: 22 czerwca 1941 roku. Dwa i pół roku później określił dzień kapitulacji faszystowskich Niemiec, przy czym uczynił to publicznie. Przepowiedział także datę śmierci żony i swoją własną.
 
A samolot, który Messing kupił za pieniądze z występów i podarował jednemu z radzieckich asów lotnictwa, był jak zaczarowany. Cudem wychodził nieuszkodzony ze wszystkich śmiertelnych zagrożeń.
 
Człowiek-zagadka
 
Siedzieliśmy vis-a-vis siebie. Wysokie czoło, gęste kędzierzawe włosy, spojrzenie jakby roztargnione. Był spokojny, zrównoważony, mówił powoli, z dostrzegalnym akcentem i nagle, w momencie, gdy podniósł rękę, stał się innym człowiekiem! Ożywienie przebiegło po jego twarzy, w oczach zamigotały iskierki, promieniował cudowną, niepojętą energią!
 
Poczułem, jak przede mną, niczym w lipcowym mirażu, „popłynął” pokój. Wszystko zakołysało się, zadrżało... Jakby ktoś niewidzialny dotknął mego mózgu. Rozmówca opuścił ręce i natychmiast zniknęło dziwne falowanie. Tak poznałem Wolfa Messinga. Może chciał mnie wypróbować lub coś sprawdzał, a może chciał tylko pokazać swoje możliwości.
 
Po tym wszystkim, spróbowałem uchwycić choćby najmniejszy ruch jego powiek, mięśni twarzy - na próżno. Przed mną znów siedział dobry, delikatny człowiek. Spotkałem się z nim trzykrotnie i za każdym razem był to zupełnie inny człowiek. Ile miałeś „twarzy”, Wolfie Grigoriewiczu? Był zagadkowy we wszystkim - człowiek-tajemnica...
 
Czarodziej na scenie
 

 W grudniu 1966 roku, widownia Rostowskiej Filharmonii była przepełniona. Nic dziwnego! Zdobyć bilet na „Psychologiczne doświadczenia” (tak określano na afiszach występy Messinga, z którymi jeździł po całym Związku Radzieckim) było prawie niemożliwe.

Przed rewolucją, w tym budynku, na Wielkiej Ogrodowej, w kabarecie „Palermo” (w późniejszym okresie - „Mars”) występowali przyjezdni sztukmistrze i szarlatani. I oto, na tej samej scenie - człowiek, który podbił świat swoją tajemniczą sztuką. Mag? Czarodziej? Telepata? Prawdopodobnie któryś z nich, a może i kto inny. A na pewno - wybitny psycholog i artysta. Sala huczała, jak transformator. Biała, w promieniach reflektorów scena, wydawała się rozpalona od spojrzeń setek oczu i oto, ukazał się niewysoki człowiek. Skrzyżowane na piersi ręce, wyraźne, ogromne napięcie wewnętrzne. Wydawało się, że pogrążony w jakimś omdleniu mózg, budzi się do życia... Ręce gwałtownie uniosły się do góry! Nie wiem, z czym można porównać ten ruch...
 
Widzowie proponowali różne zadania, jedno zmyślniejsze od drugiego i Wolf Messing wszystkie realizował bezbłędnie. Trzymając za rękę induktora (człowieka, który przekazywał mu zadanie za pomocą myśli), szybko przemieszczał się po sali, odnajdując schowane przedmioty.

Ileż takich zadań wykonał przez 50 lat! Tylko jeden raz nie mógł znaleźć przedmiotu, który został schowany - był to cukierek, zjedzony przez widza. Podchodząc do tego człowieka, powiedział, rozkładając ręce: „Nie jestem chirurgiem”.
 
Podczas jednego z występów, w Odessie, na scenę wszedł młody kapłan.

- Jeśli szanowny psycholog wykona moje zadanie - powiedział - być może, porzucę swoje przekonania.
 
Widownia uciszyła się. Messing, na podstawie myślowego przekazu kapłana, poprosił do siebie dziewczynę, która siedziała na widowni, wyjął z jej fryzury krzyżyk i uczynił nim okrąg dookoła jej głowy. Zszokowany kapłan, złożył ręce na piersi i powiedział: „Słowo daję - taki był mój przekaz myślowy”.
 
- Po występach - opowiadał mi Wolf Grigoriewicz - widzowie zadają dziesiątki pytań i przysyłają setki listów. Istota ich zawsze jest taka sama: - Proszę nam wyjaśnić, jak to robicie?
 
- A tak naprawdę, jak to robicie?
 
- Gdybym sam to wiedział! Biofale, przekazywanie myśli na odległość... Nauka jeszcze szuka możliwości odgadnięcia tajemnic związanych z telepatią.
 
- Wolfie Grigoriewiczu, a jakie były tego początki?
 
- Jeszcze w dzieciństwie zacząłem występować w towarzystwie różnych, ekstrawaganckich ludzi: kobiety z brodą, gołych bliźniąt syjamskich, bezrękiego człowieka, który przy pomocy nóg tasował talię kart, przypalał papierosa, rysował portrety zwiedzających. Ja zaś leżałem w szklanej trumnie, jako „fenomenalny, kataleptyczny chłopiec”. Umiałem wyłączyć funkcję oddechową. Od tego, właściwie, wszystko się zaczęło. Pewnego dnia, w wyniku głodu, wpadłem w omdlenie i omal nie pogrzebali mnie żywcem, uznając za martwego. Po trzech dniach, kiedy „oczekiwałem” włączenia do następnej partii nieboszczyków, zakwalifikowanych do pochówku we wspólnej mogile, profesor Abel, psychiatra i neuropatolog, przypadkowo przywrócił mnie do życia. Po tym zdarzeniu, rozpocząłem występy pod kierunkiem impresaria Zelmeistera...
 
W 1915 roku, Messing przebywał w Wiedniu. Tam go przedstawiono Albertowi Einsteinowi.  Ten zainteresował się „cudownym chłopcem”, o którym pisały liczne gazety i zdecydował się osobiście poznać jego zdolności. Do tego doświadczenia, zaprosił Zygmunta Freuda. I oto, dwaj wielcy ludzie, zabrali się za sprawdzanie „młodego czarodzieja”. Freud (induktor) przy pomocy myśli, nakazał Wolfowi, by wziął pincetę i wyrwał z wąsów Einsteina dwa włoski.
 
- Mam się znęcać? - nie wierząc, upewniał się Wolf. „Tak, nie inaczej”.
 
Einstein uśmiechnął się i dobrodusznie podstawił twarz...
 
Swoją drogą, wielki naukowiec zadziwił Messinga: „Wiecie, on był jak dziecko, nawet krawata nie potrafił wiązać. Czuło się, że wszystkie jego myśli są zaprzątnięte tylko jednym – pracą”.
 
Później, Messing trafił do impresaria o nazwisku Kobak. Z nim, zjeździł wszystkie kontynenty.
 
- Występy za granicą nie sprawiały żadnego problemu. W ZSSR natomiast, magowie albo telepaci nie mieli dobrej passy . Musiałem przekonywać ludzi, od których zależały występy, że w nich nie ma niczego mistycznego. Dlatego, do swoich „Psychologicznych doświadczeń” włączałem najprostsze numery: odnajdywanie schowanych przedmiotów, odgadywanie liczb... Ale i to, robiło na widzach mocne wrażenie!
 
- A co jeszcze, niezwykłego robiliście?
 
- W Rydze, na przykład, był taki popisowy numer. Jeździłem po mieście samochodem. Oczy zawiązane czarną opaską. Ręce na kierownicy, nogi na pedałach. Obok siedział kierowca i za pośrednictwem myśli wydawał mi rozkazy. Samochodem kierował on, a prowadziłem ja. Widziały to tysiące mieszkańców Rygi. Właściwie, nigdy wcześniej, ale też i po tym, nie siedziałem za kierownicą samochodu...
 

Praca mózgu
 
Wolfie Grigoriewiczu, jeśli nie możecie wyjaśnić, jak się to wszystko dzieje, to proszę przynajmniej opisać swój stan psychologiczny!
 
- Ogromna, niesamowita praca mózgu. I to wszystko...
 
- A jaką grupę ludzi możecie zahipnotyzować?
 
- Tylu, ilu widzę przed sobą.
 
- W zeszłym roku - nie poddawałem się - czasopismo „Nauka i religia” opublikowało wasze wspomnienia „O samym sobie”. Obiecali je wydać w formie książki. Dlaczego jej wydanie się opóźnia?
 
Messing pobłażliwie machnął ręką.
 
- Czy nie możecie „wpoić” współpracownikom wydawnictwa, że trzeba wszystko inne zostawić, a to zrobić natychmiast?
 
- Niby dlaczego? Mogę. Ale co potem będzie z tymi ludźmi?
 
- Niektórzy, skłonni są uważać telepatię za swego rodzaju atawizm. Niby, że wcześniej ludzie władali telepatią, ale potem, z czasem, z rozwojem języka, konieczność posługiwania się nią odpadła i ta zanikła - wypowiedziałem swoje przypuszczenie.
 
- Trudno powiedzieć. Być może, ludzie zbliżają się do posługiwania się telepatią, a nie odchodzą od niej. Rzecz w tym, że określone zdolności ma każdy człowiek (czuję to, kiedy nawiązuję kontakt), ale większość  ma je nierozwinięte. To tak jak z talentem muzycznym: Liczni mogą grać na instrumentach, ale wirtuozów – tylko jednostki.
 
- Ale przecież coś musi leżeć u podstaw tych zdolności?
 
- Trudno to konkretnie wyjaśnić, ale jestem przekonany, że nie ma w tym niczego nadprzyrodzonego!
 
Messing kilkakrotnie proponował uczonym stworzenie laboratorium do badania możliwości jego mózgu. Ale władze bały się tego: a jeśli odkryje się coś niespodziewanego?
 
Messing zabrał swoją tajemnicę do grobu. Jego archiwum zabrali współpracownicy KGB i jest ono dotychczas niedostępne. Upłynęło prawie 50 lat od czasu, kiedy spotykałem się z Wolfem Grigoriewiczem Messingiem. W obecnych czasach, bez cenzury, ukazało się o nim niemało przeróżnych publikacji, kilka dokumentalnych filmów i nawet „artystyczny” serial telewizyjny .
 
Teraz, kiedy przeżyłem niemało lata, zaczynam trzeźwiej patrzeć na cuda. Jestem przekonany, że czytanie myśli innego człowieka jest raczej niemożliwe. Najprawdopodobniej, Messing władał bardzo wysokim, wręcz potężnym stopniem telepatii. Sam o tym napomykał, mówiąc o różnych poziomach muzyków, nowicjuszy i wirtuozów. A jeśli, człowiek z natury posiada potężny dar, a do tego rozwinie go w wyniku ustawicznych ćwiczeń, to może osiągnąć bardzo wielkie możliwości... Może w tym właśnie tkwi sekret Wolfa Messinga?
 
 
 
W. Smirnow, doktor nauk filologicznych, profesor JFU, członek Klubu Przyjaciół „Wieczornego Rostowa”.
 

Tłumaczenie: Tadeusz Rubnikowicz który jest tłumaczem książki Eduarda Wołodarskiego "Wolf Messing widzący przez czas".


Komentarze (0)
Nie ma jeszcze komentarzy do tej treści.
* Informujemy, iż treści zamieszczane w komentarzach, lub innych rubrykach, w których internauta może dodać swój wpis nie są stanowiskiem Fundacji Nautilus i nie stanowią one odzwierciedlenia naszych poglądów, upodobań bądź sympatii. Fundacja Nautilus nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy zamieszczanych przez Użytkowników.

Nick / imię i nazwisko

Email

Treść komentarza:

Zabezpieczenie przeciw-spamowe

Ilość UFO na obrazie




* Publikując komentarz oświadczasz, iż zapoznałeś się oraz akceptujesz regulamin naszej strony.

Zapraszamy wszystkich chętnych do udziału w projekcie: redakcja@messing.org.pl
  www.nautilus.org.pl    English version    Kanał RSS

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.