JASNOWIDZ JERZY - KOLEJNA POSTAĆ NA CELOWNIKU 'PROJEKTU MESSING'
Poniżej "historia Jerzego" spisana przez Mirka - koordynatora Projektu Messing.
[...] W domu palono w piecu. Było coś nie tak i zaczął wydobywać się czad. Mały Jurek obudził się i szedł osłabiony w stronę drzwi. Nie dał jednak rady - padł nieprzytomny. Jurek w końcu wstał -tak przynajmniej myślał , do chwili, w której ujrzał swoje ciało na podłodze. Znalazła go matka i zaczęła cucić. Nim faktycznie wrócił do „żywych” zdążył zobaczyć gwiazdy i słońce, które wyglądało jakby na zewnątrz powleczone mosiężną blachą a w środku przelewała się rozgrzana lawa z metalicznych przelewających się płyt.
Przeleciał cały kosmos, który jak się okazało posiada granice jest kulą - ogranicza go jasne światło o strukturze płótna. Żyjemy, jak zrozumiał, w okrągłej bańce ( jak wiemy z wypowiedzi wielu innych ludzi, takich baniek jest wiele). Jurek wystraszył się i zapragnął wracać i nagle poczuł, że wraca, ale poczuł też, że coś ściąga go jakby w bok z drogi jego powrotu. Znalazł się w małym pokoju zbudowanym jakby, z plastiku, w którym narożniki ścian nie miały kątów prostych a były półokrągłe. Siedziało w nim 3 postacie: dwie podobne do człowieka a trzecia siedząca za stołem pośrodku niższa; natomiast czaszka jej wyglądała jak orzech włoski:
„było widno chociaż nie było widać żadnych źródeł światła. Osobnicy ci zadawali Jurkowi różne pytania telepatycznie. Pokazali mu (postać z głową jak orzech włoski, którą Jurek uznał za doktora) jak pracować z wahadełkiem i jak dotykiem leczyć ludzi. W końcu zapytano go czy chce żyć. Wiadomo, że odpowiedź była pozytywna. Zostało mu natomiast przykazane by nie brał pieniędzy za leczenie bo wówczas znów stanie przed nimi na osądzenie...
Z początku, po powrocie do naszego świata, zauważył ze ma zdolność czytania ludzkich myśli i zdolność do ich hipnozy z czego robił żartobliwy użytek w szkole. Koledzy często prosili Jurka , zwłaszcza przed klasówkami, by coś zrobił aby je odłożyć w czasie. A Jurek? Jurek na przykład upuszczał ołówek, nauczycielka odruchowo skupiała na nim swoją uwagę i zwyczajnie zasypiała. Budziła się na koniec lekcji z wielkim zdziwieniem i dezorientacją.
W wojsku (służba z poboru) szybko też się rozniosło że Jurek ma zdolności lecznicze. Korzystali z jego „usług” lekarze oraz wielu oficerów wyższego szczebla i pozostali żołnierze zawodowi. Po półrocznym maratonie w udzielaniu pomocy był bardzo przemęczony i czuł się wyeksploatowany. Zwolnił tempo.
Około 15 lat temu odbył podróż astralną do pojazdu UFO: „Do napędu służy bateria-źródło prądu ,wielkości nesesera - niemożliwa do wyprodukowania na Ziemi.” - tak mu powiedziano.
Podczas owej wizyty dowiedział się również, że nigdy statek UFO (ich społeczności) nie rozbił się na Ziemi ani nie uwięziono na niej żadnego kosmity. Kręgi w zbożu robią ONI po to, by ludzie wiedzieli że oni istnieją - kiedyś przylecą na ziemię w wielkiej ilości by rozwiać wątpliwości ludzi co do ich istnienia. Widział, że mają lusterka wielkości telefonu komórkowego, w których widzą przyszłość. Dowiedział się też, iż wierzą, że „Bóg” musiał to wszystko stworzyć ale odłożyli te nauki na bok z braku fizycznych dowodów na jego istnienie (poczuli się zbyt wielcy?). Pokazano mu również broń, którą się posługują:” Coś wielkości pióra, tnie pół metrowe skały w krótkim czasie. Coś jak laser.” Księżyc, Mars i Wenus według wiedzy jaką otrzymał były kiedyś zamieszkałe-ale…
Społeczność międzygwiezdna, która utrzymywała ze sobą kontakty wybudowała statek-kule o średnicy między 2-3 km w środku pustą i poczęła nim penetrować kosmos. Statek ten nabierał prędkości w ten sposób, że zbliżał się do planety na częściową orbitę pod odpowiednim kątem i planeta ta rozpędzała go i wyrzucała w przestrzeń z większą prędkością.
Odbywano powyższym statkiem po wszechświecie podróże tu i tam… Statek ów miał jednak zbyt słabą „wyporność”. Po zbliżeniu się do Nibiru, która ma bardzo silną grawitację statek wszedł na pełną orbitę, włączył silniki aby przyśpieszyć i odlecieć ale moc silników okazała się za mała .Statek nie utrzymał stabilności i został wciągnięty na jej orbitę z dużą prędkością, zataczając po niej coraz mniejsze kręgi aż doszło do kolizji z planetą.
Odleciały z niej wszystkie małe pojazdy. Wybuch był tak duży, że zmiotło życie na ww planetach. Ziemi udało się uniknąć katastrofy, ponieważ była w tym czasie po 2 stronie słońca. Ale po zmianie orbity Ziemię przysłoniła warstwa pyłów, nastąpiła ciemność i obniżenie temperatury. Prawdopodobnie, jak dobrze zrozumiał, wskutek eksplozji nastąpiła też zmiana położenia w kosmosie Ziemi na rzecz Wenus.
Ludzie według wiedzy Pana Jurka (a przyznacie, że to nie pierwsza osoba, która to stwierdza) żyli od 600 do 1000 lat:” Wybierano w owych czasach prezydenta, którego kadencja trwała 50 lat i który miał miejsce urzędowania w kosmosie, ponieważ wszystkie nacje żyły w porozumieniu. Niższe formy „kosmitów” z powodu zazdrości zainfekowały owe wspólne życie wirusem by uśmiercić jednostki inteligentne, ale coś nie wyszło i zaczęli wymierać wszyscy. Urzędujący wówczas prezydent nie od razu spostrzegł ze został sam. Ze swojego mózgu - jestestwa-, stworzył kobietę i mężczyznę oraz anioła (mózg jest nieśmiertelny - trzymany w pewnych warunkach) Następnie zaczął klonować ludzi z pozostałego ciała ale coś się nie powiodło i życie ludzi skróciło się do 100 lat. Następnie zaczął transportować ludzi na Ziemie.”
Według relacji Pana Jurka w kosmosie występują bardzo różnorodne pojazdy UFO. Są takie, które wyglądają nawet tak jak nasz ziemski helikopter, tyle że mają one śmigła- łopaty pod spodem. Są one jakby wbudowane w podłodze a wokół zabudowane klapami- drzwiczkami, które odpowiednio otwierane-zamykane, umożliwiają sterowność maszyny. Nie wszystkie pojazdy UFO działają na zasadzie antygrawitacji ale wszystkie potrafią być niewidoczne.
Pan Jurek ma też taką zdolność, która polega na tym, że nad ludźmi chorymi widzi (nad ich głowami) czarną poświatę . Jakby dymek. W czasie gdy ludzie są w ruchu to owa poświata jakby się rozmywa ale gdy się zatrzymują, to ów „dymek” wisi wyraźnie nad głową tego czy innego człowieka. Zgodnie z wiedzą Pana Jurka, zdobytą dzięki własnym podróżom astralnym lub przy pomocy ochotników, Polska przed potopem zabudowana była domami z kamienia i z cegły, krytymi trzciną lub też słomą.
W nawiązaniu do czasów nam współczesnych Pan Jurek twierdzi, że Polska w 2025 roku nie będzie już w Unii Europejskiej. Rosja natomiast utrzymuje pokój na świecie i na nas nie napadnie (tak samo od dawna twierdzi Jackowski). Ewentualne konflikty, w których może uczestniczyć militarnie to tereny republik po radzieckich na jej południowych rubieżach.
Największym zagrożeniem dla świata, w tym dla Europy i dla Polski jest poziom wód , który zacznie się stopniowo podnosić i zacznie to już być niebawem odczuwalne, widoczne i kłopotliwe. Za 30 lat to na przykład m.in Szczecin będzie podmywany ale za 200 to od Paryża na wschód, wraz z Polską, do połowy kontynentu patrząc od jego północy ,wszystko będzie zalane. Woda ta jednak szybko zejdzie. Jej zasięg to 120 km powyżej Częstochowy. Będzie ona w dużej mierze efektem nieustannych obfitych deszczów. Będzie czas na ewakuację i ta ewakuacja będzie miała miejsce.
Poza tym :” niebawem znany polski polityk zginie( zostanie zastrzelony?) w pobliżu sejmu” (dodajemy od siebie, że kto obserwuje media ten wie, że Krzysztof Jackowski również wspomina uparcie o żałobie w naszym sejmie tej jesieni).
Pan Jurek (Pan Jerzy , bo obecnie jest po 60-tce), sam rzadko już odbywa podróże astralne, jednak chętnie wysyła w nie ludzi młodszych, ciekawych świata. Przede wszystkim dlatego, że wysyłając w „podróż” innych, może kontrolować czas i miejsca gdzie ich kieruje. Odbywa się to w ten sposób , że Pan Jerzy wprowadza delikwentów w półsen -rodzaj transu. Z jego rodzinnej miejscowości jak i z wielu innych miejsc przyjeżdżają do niego nawet bardziej światli duchowni ws dotyczących Boga , wiary i jej historii. Kiedyś jego znajomy, którego „wyprawił” w podróż po Watykanie opisał im pokoje papieskie gdzie nawet kardynałowie nie mają wstępu - dostojni goście oniemieli. Pytali jak to jest i skąd to wiedza. Niedowierzali.
Innym razem, przed katastrofą smoleńską, zakonnik z pobliskiego miasta, który był u niego z wizytą został poproszony przez Pana Jerzego o podpisanie i potwierdzenie daty pod jego relacją z tego co się wydarzy. Zakonnik ów (wysokiej rangi) nie dał wiary i nie chciał potwierdzić „wizji” swoim podpisem. Pan Jerzy twierdzi, że katastrofa smoleńska to nie był zamach. Piloci pogubili się w terenie a raczej w jego nierównościach w stosunku do wysokości lotu. W pewnym momencie było zbyt późno by podnieść tak ciężki samolot.
Pytałem też Pana Jerzego o piramidy egipskie, które według naocznej wiedzy jego „wysłannika” budowali ludzie ale dyrygowali nimi kierownicy, którzy wyglądali „trochę inaczej.” Budowano je jakby od środka, pozostawiając pomiędzy blokami 1,5 centymetrowe delatacje, które podczas trzęsień ziemi (bo brano takowe pod uwagę), schodziły się do środka i zacieśniały. Bloki wciągano linami stosując system bloczków wyglądający jak odwrócone rowery i ciągnięto następnie liny schodząc w dół by bloki wciągać wyżej. Nim zaczęto budować piramidy zgromadzono wymaganą ilość bloków i dokładnie zaplanowano ich rozmieszczenie. Pan Jerzy nie wie skąd owe bloki pozyskano i ile czasu zajęło ich gromadzenie. W czasie, w którym jego „zahipnotyzowany” wysłannik tam był , bloki były na miejscu budowy. Budowa piramid zajęła ówczesnym budowniczym 20 lat.
Pan Jerzy wysłał tez kiedyś jedną z osób (wyraźnie na jej prośbę) do czasów ukrzyżowania Jezusa ale ta osoba, wyraźnie przygnębiona, nie chciała powiedzieć co widziała.
Znajomi , w ramach zabawy, przyprowadzili kiedyś do Pana Jerzego kolegę, który uparcie twierdził, że nie da „się uśpić.” Położył się na trawie a koledzy włączyli kamerą. Przeleżał ów człowiek pół godziny i wstał rześko mówiąc: „no i co, widzi Pan, nie spałem.” Koledzy pokazali mu następnie nagranie i ten zdębiał.
Odwiedzają Pan Jerzego w celach leczniczych też znani ludzi - w tym politycy. Wieści o jego zdolnościach rozchodzą się pocztą pantoflową. Leczenie-uzdrawianie nie jest jego sposobem na życie i nigdzie się też nie ogłasza. Nie bierze też, jak mu to w dzieciństwie przykazano, pieniędzy za udzielaną pomoc. Choroby u ludzi diagnozuje specyficznym wahadełkiem, „przelatując” nim nad palcami dłoni. Jeśli coś w człowieku nie domaga to odpowiedni palec, nad którym jest akurat wahadełko, zaczyna boleć człowieka tak jakby mu weń gwoździa wbijano.
W czasie innej z naszych rozmów, Panu Jerzemu przypomniał się epizod z udziałem 9 letniego chłopca. Przyprowadzili go koledzy. Zdaniem Pana Jerzego był zbyt młody ale taki był uparty, że Pan Jerzy dla świętego spokoju postanowił go wysłać w podróż a miejscem wybranym przez chłopaka był księżyc. Gdy chłopak tam trafił , po wskazówkach Pana Jerzego znalazł się w istniejącej tam bazie. Zastał tam rówieśników, którzy się bawili. Chłopak do nich dołączył i w krótkim czasie nauczył ich grać w chowanego przy czym porozumiewali się oczywiście telepatycznie. Dorośli obserwowali zdarzenie ale nie reagowali. Chłopak pod sugestią Pana Jerzego zapytał „księżycowe dzieciaki” czy im się tam, na owym pustkowiu, nie nudzi. Odpowiedzieli, że nie i że nawet oglądają telewizję i bajki, które on ogląda na Ziemi. Jedyną wątpliwość, którą po podróży ww chłopca ma Pan Jerzy jest fakt czy to były faktycznie dzieci posiadające ciała czy też wyszli z ciała jak jego „wysłannik”.
Inną ciekawą „podróż” jaką odbył Pan Jerzy była podróż tropem Bursztynowej Komnaty. „Komnatę złożono w skrzynie na których był namalowany symbol niemiecki i numery( D-54 i tak dalej), następnie były przewiezione samochodami blisko wybrzeża Bałtyku i tam załadowane na samolot-mogło być ich kilka a lot przebiegał potem nad morzem. Pilot skręcili za Odrą i lecieli w kierunku na południe wzdłuż Odry . Z samolotu widać było Berlin ale lecieli jeszcze dalej, jakiś czas po prostej na małe lotnisko .Następnie załadowano skrzynie na ciężarówki , którymi jechano drogą główną a po pewnym czasie skręcono do lasu gdyby pojechać dalej tam było muzeum-drewniany budynek z grubych bali z opisu mogło wynikać ze było to muzeum-skansen. Zatrzymano się przy kępie drzew -10-30- sztuk nieopodal większego lasu ale z biegiem lat drzewa połączyły się w jedną leśną połać. Pośrodku wspomnianej kępy drzew były przygotowane wcześniej 2 bunkry blisko siebie a po środku wąski korytarz, w ścianach bocznych były drzwi-otwory przez które wnoszono skrzynie.
Po rozładunku drzwi zastawiono betonowymi płytami i zasypano korytarz pomiędzy bunkrami-piwnicami . Obiekt był dość głęboko w ziemi bo schodzono po drabince a skrzynie spuszczali po grubych deskach. Prace nadzorowało dwóch oficerów - niestety ludzi pracujących tam rozstrzelali a sami wsiedli do ciężarówek i odjechali w kierunku głównej drogi. Gdy dojeżdżali do niej oficer siedzący obok kierowcy kazał mu zatrzymać auto i powiedział że musi wyjść do lasu na chwile i zaraz wróci ale tamten pomyślał że może chce uciekać do lasu i wyszedł za nim. Gdy zobaczył że tan wszedł do lasu i położył się w gęstych krzakach ,uznał że zdradził Niemcy i strzelił do niego kilka razy .Potem szybko wrócił do samochodu i odjechał. Jadąć główną drogą minął las ale niezbyt daleko. Od 100 metrów do 1000 gdy nagle kabinę rozerwała bomba Podłożona przez zastrzelonego oficera, który wysiadając z samochodu nacisnął przycisk ją aktywujący. I tak ślad o wszystkim zaginął.”
Sprawa jest na tyle intrygująca, że kilka dni temu pojawiła się w mediach informacja , że 3 emerytowanych Niemców twierdzi, iż odkryli miejsce ukrycia skarbu ww wzgórzu nieopodal Drezna i obecnie poszukują sponsorów do jego penetracji.
Na koniec przytoczę Państwu niesamowitą historię opowiedzianą przez Pana Jerzego a dotyczącą wypadku śmigłowca z byłym premierem Leszkiem Millerem na pokładzie. Otóż Panie, które wraz z premierem znajdowały się w śmigłowcu, przed zbliżającym się lądowaniem postanowiły poprawić makijaż. Podczas swoich rutynowych „kobiecych czynności” użyły perfum i dezodorantów.
Okazało się, że jeden z pilotów miał alergie na składniki chemiczne zawarte w kosmetykach i to tak poważną, że w efekcie zasłabł i osunął się na drążek sterowniczy. Śmigłowiec zaczął gwałtownie zniżać wysokość. Drugi pilot szarpną półprzytomnego kolegę do góry a następnie drążek by podnieść maszynę do góry. Ta wysokości, na której się znalazła maszyna była już zbył mała a śmigłowiec miał zbyt slabą moc by wyjść bezkolizyjnie z kontaktu z ziemią. W efekcie spadł. Sam Leszek Miller został odnaleziony przez ekipę ratunkową poza śmigłowcem - pod drzewem Znamy tego przyczynę ale może sam Pan Miller się do tego ustosunkuje …
Pan Jerzy jest człowiekiem niezwykłym o rzadkich możliwościach. Podczas swoich wędrówek odbywał szereg podróży min w przeszłość gdzie rozmawiał w nawet z samym panem Teslą o energiach alternatywnych ale to materiał na kolejny tekst. Zapraszamy go oczywiście do Naszego Projektu i mamy nadzieję być z nim w kontakcie. Jest człowiekiem skromnym i niezwykle rzeczowym co jest istotne nie tylko dla nas ale dla potomności w ogóle.
Pt, 8 sty 2021 23:17 | brak oceny
ur | Gość
Dziękujemy za ocenę.