Wolf Messing w Baszkirii
Starzy mieszkańcy Stierlitamaka przypominają okoliczności spotkania z tym niezwykłym człowiekiem.
Postać Wolfa Messinga jest owiana mitami, legendami i skandalami. Zdania o nim czasami były diametralnie różne: jedni nazywali go wielkim telepatą i jasnowidzem, z którego proroctwami liczyli się wodzowie, inni - aferzystą, który zajmował się sztuczkami, związanymi z „czytaniem myśli” i przepowiadaniem przyszłości.
Bieżący rok (2009), uczczony 110 rocznicą urodzin tego niezwykłego człowieka, wywołał nową falę zainteresowania jego osobą. Zwłaszcza po emisji głośnego serialu „Wolf Messing. Człowiek, który widział przez czas”, w jednym z czołowych kanałów telewizyjnych kraju.
Powiedzmy od razu: nie ma nic dziwnego w tym, że „człowiek, który widział przez czas”, występował w Stierlitamaku. To jak najbardziej normalne. Wiadomo, że z dojściem do władzy N. S. Chruszczowa - do szpiku kości materialisty - Messingowi została „zagrodzona” droga do dużych miast. Jego administratorzy nie brzydzili się wysyłać swojego „proroka” nawet na sceny kołchozowych klubów. Stierlitamak w tym łańcuszku pozbawionych prestiżu scen teatralnych był, można powiedzieć, „lepszym z gorszych”.
Występy W. Messinga poprzedzane były „wyjaśniającymi” wykładami osób, zobowiązanych do przekonywania audytorium o wyższości nauki materialistycznej i o tym, że stałym treningiem i wyostrzoną spostrzegawczością można wyjaśnić fenomenalne zdolności artysty. Sam Messing wyjaśniał to zdolnościami swojego mózgu do przechwytywania słabego promieniowania elektromagnetycznego płynącego od „induktora” – biorącego udział w eksperymencie. Ogólnie, takie tłumaczenie nie wywoływało szczególnego sprzeciwu uczonych.
Sarja Abdrachmanowna Kuczkarowa czterdzieści lat przepracowała na stanowisku kierownika biblioteki Domu Kultury Pracowników Kolejowych i przewodniczyła w tym czasie tutejszej organizacji partyjnej. Zgodnie z jej twierdzeniem, Messing był w Stierlitamaku dwa razy. Po raz pierwszy - w latach sześćdziesiątych, drugi - na początku siedemdziesiątych. Osobiście nie dawała mu myślowych zadań, ale była w grupie wolontariuszy z sali, chcących nadzorować czystość doświadczeń artysty.
- Malarz naszego DK poprosił Messinga, żeby znalazł schowane przez siebie pędzle - przypomina była przewodnicząca partii. - Wolf Grigorjewicz pomyślał, potem wyszedł z sali (my, piętnaście „sprawdzających” osób, za nim), zszedł piętro niżej do warsztatu malarza i odnalazł te pędzle …
Nie ma jeszcze komentarzy do tej treści.