REINKARMACJA: MAŁE DZIECI PAMIĘTAJĄ SWOJE NAZWISKA Z POPRZEDNIEGO ŻYCIA, A TAKŻE IMIONA SWOICH DZIECI!
‘Mamo, ja naprawdę nazywam się… a moja żona to…’ – kiedy 2-3 letnie dziecko zwraca się tak do swoich rodziców, oni bardzo często wpadają w panikę. Zupełnie niepotrzebnie – to jedynie pamięć o poprzednim wcieleniu, która znika w okolicy 5-6 lat. Reinkarnacja to sprawa wiedzy, nie żadnej wiary!– przedstawiamy informacje z naszego projektu REGUŁY GRY. To tekst skierowany także do rodziców, którzy będą mieli niezwykłe szczęście spotkać się z fenomenem "dzieci pamiętających poprzednie wcielenie".
Od lat powtarzamy, że ze zjawiskami niewyjaśnionymi, którymi zajmuje się nasza fundacja, jest jak z prawem ciążenia. Nie ma sensu opowiadać duby smalone, że „się w to głupie prawo nie wierzy”. Dlaczego? To proste – wystarczy wejść na stołek, zamknąć oczy i mocno przechylić się do tyłu pozwalając lecieć swobodnie… Mocne, efektowne i wyjątkowo bolesne przydzwonienie głową o podłogę da nam jasny, jednoznaczny dowód, że prawo ciążenia to nie są jakieś „bajeczki dla naiwnych”, ale coś nie tylko rzeczywistego, ale także bardzo realnego.
I identycznie jest z UFO jako elementem odwiedzania Ziemi przez obce cywilizacje, a także np. wędrówką dusz. Nie ma żadnej „wiary w reinkarnację” – jest czysta wiedza. Znajduje ona potwierdzenie w nie żadnych dziesiątkach czy setkach, ale tysiącach czy wręcz milionach elementów, które idealnie pasują do siebie. Przykład? UFO to nie tylko obserwacje obiektów latających, ale także wojskowe relacje zawierające szczegółowe dane o namierzeniu tych obiektów przez stacje radarowe, zawierające raporty pilotów o tym, jak obiekty UFO przejęły kontrolę nad ich samolotami, a wreszcie poparte zapisami z urządzeń przykłady przejęcia przez UFO urządzeń nadzorujących silosy z ładunkami atomowymi. Nie ma mowy o żadnych fantasmagoriach i urojeniach, ale są to konkretne dane podawane przez wojsko, których nikt o zdrowych zmysłach nie będzie chciał kwestionować. Podobna sytuacja jest z Bliskimi Spotkaniami Trzeciego Stopnia z UFO, do których dochodzi na wszystkich kontynentach i we wszystkich krajach świata. Zdarza się, że ludzie mają okazję nie tylko być na pokładzie obiektów UFO i jedynie obserwować wydarzenia (związane przeważnie z prowadzonymi badaniami przez obce istoty), ale także zadać im pytania. Takich relacji przez ostatnie trzydzieści lat udało się zebrać (a część nawet szczegółowo udokumentować) tak wiele przez różne grupy ufologiczne na świecie, że ich wydruki wypełniły by szczelnie niejedną bibliotekę. O co ludzie pytają obcych? O różne rzeczy, ale niekwestionowanym liderem rankingu „pytań do UFO” jest „która religia jest najbliższa prawdy i czy jest życie po śmierci”.
Ludzie zajmujący się na poważnie tematem UFO natychmiast zauważą, że odpowiedzi na to pytanie są IDENTYCZNE – zawsze precyzyjne i jasne. Nie ma znaczenia, czy udzielają je tzw. „szaraki”, istoty humanoidalne czy niekoniecznie, czy takie pytanie zostało zadane podczas CEIII w USA, Puerto Rico, Wenezueli, Rosji czy na Wyspach Bora-Bora: obcy zawsze grzecznie i stanowczo udzielają tej samej odpowiedzi:
- Jest reinkarnacja, czyli wędrówka dusz. Nasza dusza jest taka sama jak wasza czy dusza zwierząt, które mieszkają z wami na Ziemi. Jesteśmy tylko dalej na duchowej ścieżce doskonalenia i rozwoju, której podlega każda cząstka wszechświata, bo tak wszechświat został stworzony. Dopóki nie porzucicie bzdur o tym, że „dusza nie istnieje”, dopóki nie wykreślicie z Ziemi szkodliwych mitów o „jednym raju po wsze czasy”, to nigdy nie zrobicie kroku do przodu.
Nikt z obcych nie mówi, że „dusza to wymysł, a wszystkie żywe istoty to jedynie zabawne kombinacje atomów, głównie węgla, wodoru i tlenu”, które nagle zaczęły gadać i myśleć, nigdy przeglądając relacje ludzi o spotkaniach i rozmowach z załogami obcych pojazdów nie przeczytacie, jak to obcy kreowali wizję świata typu „żyjesz, umierasz, a dusza hyc do raju lub piekła i tam już zostanie” – obce cywilizacje mówią tylko i wyłącznie o reinkarnacji.
To jest powód, dlaczego w krajach przesiąkniętych religijną wiarą w jedno życie patrzy się spode łba na zjawisko UFO, gdyż wiedza płynąca z ufologii po prostu wysadza w powietrze ich dogmaty wiary. Nienawidzą UFO z wielu powodów, ale jednym z nich są właśnie informacje od obcych, że jest reinkarnacja. Jak sobie tacy ludzie z tym radzą? Zanegować tego nie sposób (jest tego zbyt dużo), więc po prostu zamykają sprawę ogłaszają na lewo i prawo, że UFO to demony, które w milionach relacji kłamią ludziom, że jest wędrówka dusz, a to nieprawda, gdyż jak umieramy, to natychmiast spotykamy się z dziadkami, babciami i w raju jesteśmy non-stop przez wieczność… Wybaczcie ironię, ale inaczej do tej wizji świata duchowego podchodzić nie potrafimy po 30 latach badania zjawisk niewyjaśnionych. Tu jedna ważna wskazówka dla tych, którzy chcą pójść naszą drogą do prawdy o otaczającym nas świecie.
Jeśli ktoś z czytających te słowa założy kiedyś organizację typu Fundacja Nautilus, która będzie zbierała relacje od ludzi na całym świecie o spotkaniach z nieznanym elementem naszego życia szybko zauważy, że jest nieprawdopodobna zgodność różnych elementów pasujących do siebie w tym, co przeżyli świadkowie. Co to znaczy „szybko”? Powiedzmy po 20-25 latach, kiedy liczba relacji przekroczy – powiedzmy – liczbę dziesięciu tysięcy. Niezależnie od tego, czy autorem relacji jest człowiek stary czy młody, czy wykształcony czy też nie, z dużego miasta czy ze wsi – zawsze znajdziecie w jego relacji potwierdzenie tego, że wędrówka dusz jest faktem.
Poruszające są momenty, kiedy dzieci na cmentarzach pokazują nagrobki, gdzie "zostali pochowani po śmierci". Skąd to wiedzą? W ciałach astralnych często byli obecni podczas własnych pogrzebów. Poniżej autentyczne zdjęcie takiego chłopca z naszego archiwum.
Najbardziej ciekawe jest to, co mówią największe światowe media. Ludzie obdarzeni gigantycznym talentem (to dar od stwórcy) kontaktów z duchami, przewidywania przyszłości, odczytywania dowolnych ukrytych przed wzrokiem zwykłych ludzi rzeczy. Nie żadne żałosne postaci, co to mówi, że „ma kontakt z duchami czy aniołami, a one mu mówią tak czy siak”, ale w żaden sposób udowodnić tego nie może, bo „one po prostu mu mówią” i to zamyka sprawę. Mówimy o gigantach, którzy całym swoim życiem udowadniają fakt posiadania mocy czy kontaktów z duchami.
Przykładem jest nasz przyjaciel z Człuchowa, Krzysztof Jackowski, który jednoznacznie, bez żadnych ogródek, bez ściemniania i kręcenia mówi o istnieniu reinkarnacji. Powtarza to przy różnych okazjach i pięknie tłumaczy, jak bezduszny, bezlitosny, czy wręcz absurdalny byłby ów Bóg do którego wszyscy wokół się odwołują, gdyby dał człowiekowi tylko jedną szansę. „Nie ma śmierci fizycznej, pozornie umieramy i rodzimy się na nowo” – powtarza jasnowidz.
Poniżej jeden z naszych ulubionych odcinków wideo-bloga naszego przyjaciela.
Myślicie, że jasnowidz z Człuchowa jest jedynym, który stara się przebudzić ludzi z absurdalnych poglądów o braku duszy lub równie zwariowanych wizji „jedno życie – jeden wieczny raj jako prezent”? Otóż to kolejna prawidłowość. Najwięksi, najwybitniejsi, najpotężniejsi ludzie obdarzeni talentem do jasnowidzenia i kontaktów z duchami mówi jasno i bez ogródek:
- Jest reinkarnacja. Po prostu jest. Na jej ślady natrafiamy tysiące razy w ciągu roku, kiedy pomagamy ludziom po tej i po tamtej stronie światła.
Mamy własny ranking „gigantów mocy” na naszej planecie. W pierwszej dziesiątce jest trójka jasnowidzów z Australii i Nowej Zelandii, która ku naszej ogromnej radości wystąpiła w jednym, fenomenalnym cyklu (mamy cały zgrany w archiwum) „Jasnowidz na tropie zbrodni”.
Poniżej prezentujemy odcinek z tej serii, kiedy jasnowidze mówią o sobie i swojej wizji świata. Każdy z nich powtarza to samo co Krzysztof Jackowski: jest wędrówka dusz!
Odcinek z Archiwum FN poniżej:
Na pokładzie okrętu Nautilus jest projekt „Reguły Gry”, który analizuje materiał w postaci tysięcy informacji zebranych przez Fundację Nautilus z przeróżnych źródeł, ale także od ludzi i świadków wydarzeń. Dzięki temu ustalamy reguły gry, czyli jakie są prawidła i reguły duchowości. Świat duchowy jest tak z miliard razy ważniejszy niż otaczająca nas materia, która także jest złożona z energii ducha, ale tej o najbardziej prymitywnej wibracji (choć ludzie naiwnie myślą, że świat to to, co mogą dotknąć, a jak czegoś dotknąć nie mogą, to już to nie istnieje).
Projekt „Reguły Gry” zajmuje się także analizą przypadków dzieci, które pamiętają swoje poprzednie wcielenie. Co to znaczy pamiętają? Nie tylko ogólnie mówią, że „kiedyś byłem duży i miałem samochód”, ale niektóre podają swoje imiona i nazwiska z poprzedniego życia, imiona małżonków, dzieci, a nawet rodziców czy przyjaciół. Podają nazwy miejscowości, a także ulice, przy których był ich dom. Rodzice wpadają w panikę myśląc, że „dziecko zaczęło fantazjować”, a fanatycy religii „jedno życie – jeden raj” wsadzają w sprawę starego, sprawdzonego demona, który „zwodzi i fałszuje”. Ten sam mechanizm dobrze znany z opluskwiania idiotyzmami UFO wpakowują także tutaj… ale to uwaga na marginesie.
‘Mamo, jak byłem duży zanim umarłem nazywałem się… a moja żona miała na imię…’ – kiedy 2-3 letnie dziecko zwraca się tak do swoich rodziców, oni bardzo często wpadają w panikę. Zupełnie niepotrzebnie – to jedynie pamięć o poprzednim wcieleniu, która znika w okolicy 5-6 lat.
Udało nam się przez ostatnie lata udokumentować kilka historii dzieci, które oprócz ogólnych informacji podawały bardziej szczegółowe, w tym swoje nazwisko (!) z poprzedniego życia. W przypadku dziewczynki, która w poprzednim życiu zginęła w wypadku na przejeździe kolejowym (jechała Fiatem 126p razem ze swoim mężem i uderzył w nich pociąg) udało się szczęśliwie sprawę potwierdzić. Pisaliśmy o tym w 2001 roku w serwisie FN.
Czasami jednak historie pamięci dzieci imion czy nazwisk z poprzedniego życia mają wręcz zadziwiający przebieg. Oto bardzo dobrze udokumentowana historia Erica Cole-Williams`a, która dobrze pokazuje, na jakie problemy natrafiają rodzice.
Eric Cole-Williams wraz z rodzicami i dwiema siostrami mieszka na amerykańskiej prowincji, trzy i pół tysiąca kilometrów od Hollywood. Jego rodzina nigdy nie była w fabryce snów, ale chłopiec bez przerwy opowiadał o swoim drugim domu, który ponoć tam właśnie się znajdował, i ciągle chciał do niego wracać.
Zawsze kiedy mówił o tamtym życiu, robił się poważny i smutny. Rodzice początkowo myśleli, że jego opowieści to tylko dziecięce fantazje, jednak upór, z jakim Eric do nich powracał, zaniepokoił ich nie na żarty. Zaczęli dopytywać syna o szczegóły i wszystko wskazywało na to, że on wcale nie zmyśla – mówi tak, jakby opisywał swoje wspomnienia.
Tylko skąd je miał? Z poprzedniego życia!
– Kiedy Eric skończył dwa latka, zaczął przekręcać nasze nazwisko – wspomina jego mama. – Twierdził, że nie nazywa się Cole, lecz Coe, jak jego poprzednia mama. Poprawiałam go, ale on uparcie obstawał przy swoim – dodaje.
– Gdy planowaliśmy przyjęcie z okazji jego trzecich urodzin, utrzymywał, że przecież nie urodził się 21 czerwca, tylko 26. Datę tę pokazał nam w kalendarzu, choć wtedy jeszcze nie umiał czytać.
Oprócz tęsknoty za „drugim domem" chłopca dręczyły przykre sny, bywał niespokojny. Nie znosił ciasnoty – opiętych ubrań, małych zamkniętych pomieszczeń, siedzenia pomiędzy dwiema osobami. I nigdy nie pozwalał się mocno uściskać. Nagle, gdy miał cztery lata, przybiegł do mamy z rozłożonymi rączkami i krzykiem:
– Mam samochód na rękach! – Nie rozumiałam, o co mu chodzi – wspomina matka. – Ale on powtarzał to uparcie, krzycząc wniebogłosy.
Dziś Eric wie, że kiedyś umarł i że miał wtedy 48 lat. Tamto życie wciąż było dla niego realne. Szczegółowo opisywał swój poprzedni dom, otoczenie, a także pracę. Złościł się, że rodzina mu nie wierzy. Któregoś dnia ojciec w końcu zapytał, czy chłopiec w przeszłym życiu grał w filmach? – Przecież mówiłem ci, że ja filmy piszę! – wykrzyczał Eric. Zdarzało się też, że chciał iść do pracy i wściekał się, że rodzice nie chcą go puścić. Williamsowie bali się, że któregoś dnia im ucieknie, dlatego postanowili poszukać pomocy na University of Virginia.
Kim byłem?
Doktor Tucker spotkał się z Erikiem i jego rodziną. Zebrał fakty, które mogłyby potwierdzić, czy chłopiec mówi prawdę. Dopytywał się go o filmy, które rzekomo pisał. Kilkulatek widocznie ożywił się przy „Przeminęło z wiatrem".
– Tak! Ten film pisałem!
Pozostało więc sprawdzić twórców filmu. Autorem scenariusza okazał się Sidney Coe Howard, urodzony 26 czerwca 1891 roku w Kalifornii, a zmarły w sierpniu 1939 roku, w wieku 48 lat.
Duńscy filmowcy, którzy umieścili historię Erica w 2011 roku w filmie dokumentalnym „Siła umysłu", nawiązali kontakt z córką Howarda, Jennifer, pytając o okoliczności śmierci jej ojca. Okazało się, że zginął on w nieszczęśliwym wypadku na farmie. Został przygnieciony do ściany przez traktor. – Teraz rozumiem lęk Erica przed uściskami – stwierdziła zdumiona matka. – Nigdy wcześniej z mężem nie słyszeliśmy o Sidneyu Coe Howardzie, nie mieliśmy pojęcia, że był scenarzystą „Przeminęło z wiatrem" i pierwszym w historii laureatem Oscara przyznanego pośmiertnie.
Spotkanie z doktorem Tuckerem bardzo pomogło Ericowi. Minęły ataki wściekłości i tęsknoty za domem w Kalifornii. I choć czasami bywa smutny, rozumie, że teraz przyszło mu wieść nowe życie, z rodziną, która go kocha i rozumie. Rodzice dbają o to, by jego historia nie trafiła do amerykańskich mediów, bo marzą o tym, by ich syn był spokojny i żył teraźniejszością, a nie dawnym życiem.
Poniżej materiał o tej historii z naszego Archiwum FN.
Ostatnio podczas spotkania naszego zespołu „Reguły Gry” mówiliśmy o fenomenalnie ciekawej i wiarygodnej historii Michela Desmarquet`a o spotkaniu z istotami ze złotej planety, należącej do najwyższej grupy rozwiniętych planet. Oczywiście obcy mówią o istnieniu duszy i reinkarnacji – nie jest to ani dziwne, ani szczególnie ciekawe, bo o tym mówią wszystkie rasy obcych przybywające na Ziemię w pojazdach UFO (jeśli któryś świadek opowiada, że obcy mówili mu, że duszy nie ma lub że gramy w grę „bo jest jeden raj”, to wiadomo, że kłamie – to jedna z prostych metod sprawdzania wiarygodności świadka).
Michel Desmarquet poprosił jednak obcych o coś ciekawszego – o dowód na to, że naprawdę miał to spotkanie. Najlepiej materialny – ot, choćby jaką rzecz lub przedmiot z ich pojazdu lub planety. W odpowiedzi usłyszał coś, co jest ze wszech miar warte zacytowania i naprawdę tłumaczy trudną sytuację naszej cywilizacji, która w najlepsze pogrążona jest w basenie wypełnionym fałszem, gdyż „poszukuje dowodów”, choć ma ich tysiące.
Poniżej fragment tego, co odpowiedziała Michelowi istota Thao.
[…] Teraz znasz na to odpowiedź. Niemniej jednak ludzie szukają dowodu, i jeszcze większego dowodu, i wciąż jeszcze większego dowodu, ponieważ w ich umysłach wciąż są wątpliwości. Budda, Ziemianin, który zdobył swoje zrozumienie na drodze własnych studiów, nie mówił, jak twoi bliźni: "Wierzę", ale raczej "wiem". Wiara nigdy nie jest czymś doskonałym, natomiast wiedza jest.
‘Kiedy powrócisz i opowiesz, co przeżyłeś, pierwszą rzeczą, o którą cię poproszą to dowód. Gdybyśmy ci na przykład dali kawałek metalu, który nie istnieje na Ziemi, pośród ekspertów przeprowadzających analizę. Zawsze znajdzie się ktoś, kto się uprze, abyś udowodnił, że metal nie został stworzony przez jakiegoś zdolniejszego alchemika wśród twoich znajomych - lub coś w tym stylu.
‘Dasz mi coś jako dowód?
‘Michel, nie rób mi zawodu. Nie dostaniesz żadnego materialnego dowodu, dokładnie z przyczyn, które ci właśnie wyjaśniłam - nie byłoby sensu.‘Wiara jest niczym w porównaniu z wiedzą. Budda 'wiedział' i kiedy powrócisz na Ziemię, ty także będziesz mógł powiedzieć "wiem". [...] ‘Jest taka dobrze znana przypowieść o niewiernym Tomaszu, który chciał dotknąć ran Chrystusa, ponieważ widząc je na własne oczy nie był dostatecznie przekonany; a jednak kiedy ich dotknął, dalej miał wątpliwości. Podejrzewał jakiś rodzaj magicznej sztuczki. Na waszej planecie nie wiecie niczego o Naturze, Michel, i gdy tylko zdarzy się coś, co odrobinę przekracza wasze zrozumienie, ludzie twierdzą, że to magia. Lewitacja = magia; bycie niewidzialnym = magia - a jednak [aby to robić] wykorzystujemy tylko prawa Natury. Powinniście raczej mówić, że lewitacja = wiedza i bycie niewidzialnym = wiedza.
[...] i jeszcze jeden fragment tej fenomenalnej książki.
Zasypali mnie pytaniami, zwłaszcza mój syn, ponieważ zawsze wierzył w istnienie innych planet zamieszkiwanych przez istoty inteligentne. ‘Masz jakiś dowód? - zapytała Lina i zaraz przypomniały mi się słowa Thao - "Szukają dowodu, Michel, i jeszcze większego dowodu". Rozczarowałem się trochę, że pytanie to padło od mojej własnej żony. ‘Nie mam żadnego, ale kiedy przeczytasz książkę, którą muszę napisać, będziesz wiedziała, że mówię prawdę. Nie będziesz musiała 'wierzyć' - będziesz wiedzieć.
Uwaga wszyscy śledzący nasz Projekt KONTAKT, który doprowadził nas do książki „MISJA” i historii Michela Desmarquet`a – wkrótce przedstawimy nowe informacje z projektu. Wiemy, że od dawna nie było LIVESTREAM czy publikacji na ten temat, ale mamy naprawdę tyle pracy, że nie wiadomo, w co ręce włożyć. A więc - czekajcie i „niech żywi nie tracą nadziei”! ;)
Nie ma jeszcze komentarzy do tej treści.