TAJEMNICE JASNOWIDZENIA – MOC TO NIE TYLKO WIDZENIE POZA CZAS I PRZESTRZEŃ
Stefan Ossowiecki bez problemu mówił ludziom o ich przyszłości, czy przeszłości. Jego niezwykły dar pozwalał także na telepatię, przesuwanie przedmiotów siłą woli, a także na przejmowanie kontroli nad innym człowiekiem i sprawianie, że ten był przywoływany w dowolny punkt. Prezentujemy unikalną relację z 1960 o możliwościach największego jasnowidza przedwojennej Polski.
Ludzie często bardzo błędnie myślą, że być „medium” i „być jasnowidzem” to zupełnie dwie różne rzeczy. Tymczasem jest wprost przeciwnie – wiele cech związanych z mocą pozazmysłową zawsze idzie razem. Osoba nazywana jasnowidzem bez problemu komunikuje się ze zmarłymi, widzi „aurę śmierci” nad osobą, która wkrótce umrze, a nawet jest w stanie przesuwać przedmioty siłą woli. Wszystkie te cechy (i znacznie więcej) posiadał gigant jasnowidzenia przedwojennej Polski, czyli Stefan Ossowiecki.
Jeden z naszych czytelników przypomniał nam materiał z 1960 roku, który od lat zapomniany był w archiwum dźwiękowym FN i aż dziwne, że po prostu nigdy nie był zaprezentowany. To fenomenalna wypowiedź żony jasnowidza Zofii Ossowieckiej o tym, jak niezwykłym człowiekiem był jej mąż i jak potężną moc posiadał. Ten materiał zamieściliśmy w naszym serwisie youtube i zamieszczamy go poniżej.
Jest rok 1918, gdy do Warszawy przybywa inż. Stefan Ossowiecki. Jest rosłym mężczyzną, o bardzo spokojnym usposobieniu i przyjaznym spojrzeniu błękitnych oczu. Już wtedy obdarzony dostępem do niebywałej mocy. W ciągu kilku najbliższych lat stanie się on legendą, postacią sławną, rozpoznawalną na ulicy, ulubieńcem ówczesnej prasy i to bynajmniej nie tylko polskiej. „Fenomen Ossowieckiego” będą próbowali zbadać najwybitniejsi naukowcy i metafizycy (taka gałąź nauki wówczas istniała i zajmowali się nią zupełnie poważnie doktorzy i profesorowie różnych nauk) – między innymi Charles Richet, Laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizjologii. Będzie on opisywany na całym świecie, a jego dokonania będą na żywo śledzić tysiące ludzi.
Stefan Ossowiecki przejawiał „pełne spektrum” możliwości, które są zasięgu każdego z nas. Jasnowidzenie? Oczywiście, z tego był znany, ale także bez problemy potrafił widzieć osoby zmarłe (duchy), wysyłać telepatycznie informacje, lewitować, a nawet siłą woli przesuwać przedmioty. Co więcej, uważał, że przy odpowiednim treningu każdy bez wyjątku może stać się taki jak on, ale zacznijmy od początku...
Jasnowidz ten w dzieciństwie nie przejawiał żadnych „nadzwyczajnych” umiejętności. Później, zaczął dostrzegać aurę wokół ludzi i z początku uznał to za jakąś chorobę wzroku, a lekarz rozpoznał w opisanych mu przez Ossowieckiego symptomach początki daltonizmu, którego nie zdołał jednak wyleczyć.
Niedługo później, drogą „przypadku”, podczas pobytu w Homlu (miasto w Rosji) Stefan Ossowiecki trafił na ślad pana Wróbla – „miejscowej osobliwości”. To właśnie ten zagadkowy człowiek udzielił mu wskazówek dotyczących rozwijania tajemniczych talentów, zgodnie z którymi to wskazówkami Stefan Ossowiecki ćwiczył przez następne 25 lat. O samym p.Wróblu nie wiadomo zbyt wiele oprócz tego, że był Żydem, większość życia spędził w Indiach, a w swych naukach bazował również na Kabale.
Sam Ossowiecki, w swojej książce „Świat mego ducha i wizje przyszłości”, tak opisywał moment poznania swojego niecodziennego nauczyciela:
„(...) Wróbel mieszkał na przedmieściu w małym drewnianym domku. Jako sędziwy starzec, nie wstawał już z łóżka; leżał ubrany w czarną, jak gdyby zakonną szatę. Twarz miał piękną, semicką z długą siwą brodą. Wzrokiem swym przeniknął od razu mój świat wewnętrzny i z miejsca powiedział mi, jak się nazywam oraz w jakim celu przybyłem. Przeniósł się do Moskwy, w najdrobniejszych szczegółach opisał całe moje życie, zastanawiając się nad jego ciekawszymi etapami. On pierwszy wyjaśnił mi, co znaczy aura i oświadczył, że i ja należę do tych, którzy ją widują (...)”.
Później inż. Ossowiecki odwiedzał p.Wróbla dwa razy w tygodniu, a ten przez dwie godziny każdej lekcji udzielał mu nauk dotyczących konstrukcji naszego świata, pewnych konstrukcji świata astralnego, a także metod rozwijania w sobie niezwykłych umiejętności.
Postępując zgodnie z jego słowami Stefan Ossowiecki dotarł na sam szczyt możliwości, a przez ówczesnych metafizyków uważany był za „numer 1” wśród światowych jasnowidzów.
Jego „talent” przejawiał się we wszystkich kierunkach – był w stanie lewitować (aby to uczynić kładł się na plecach i po chwili odrywał się od powierzchni na oczach świadków), przenosić nawet bardzo ciężkie przedmioty przy użyciu siły woli (badano to nawet przy mocnym związaniu Ossowieckiego, ta umiejętność jednak zanikła wraz z wiekiem), określać przebieg zdarzeń (najbardziej lubił opisywać to co dzieje się w tym samym momencie w dowolnym miejscu), opowiadać z niezwykłą precyzją historię przedmiotów, które mu dostarczono. Potrafił także odnajdywać zaginionych, czytać w myślach, przewidywać przyszłość, a także (co chyba najczęściej udowadniał) odwzorowywać z pełną dokładnością rysunki znajdujące się w zamkniętych kopertach, zalutowanych rurach, czy w innym mieście (a nawet kraju).
Obrazek oryginalny (z lewej) i narysowany przez S.Ossowieckiego
Znany był również z tego, że opanował zdolność bilokacji, czyli przebywania w dwóch miejscach równocześnie, jednakże było to dla niego tak męczące, że szybko zaniechał eksperymentów z tą dziedziną „czwartego wymiaru”.
Gdy Stefan Ossowiecki był w swojej szczytowej formie, jego wizje były tak precyzyjne, że zaczęły służyć do celów naukowych. Zapis profesora astronomii, Michała Kamieńskiego można również znaleźć w książce „Świat mego ducha i wizje przyszłości”:
„(...) Z inicjatywy mgr. astronomii Jeremiego Wasiutyńskiego zainteresował się inż. Ossowiecki życiem i działalnością Mikołaja Kopernika. Trzymając w ręku książki, które ongiś do niego należały, a które w czasach „potopu” zostały przewiezione do Upsali, lecz były na prośbę moją uprzejmie wypożyczone na pewien czas do Obserwatorium Warszawskiego – odtworzył inż. Ossowiecki cały szereg nieznanych, lecz bardzo ciekawych szczegółów z życia tego znakomitego astronoma. Przy wszystkich takich doświadczeniach sporządzano protokoły, zwykle przez dwie osoby; część ich została następnie opublikowana przez Jeremiego Wasiutyńskiego w jego znanym dziele o Koperniku.
Pomijam tutaj liczne doświadczenia inż. Ossowieckiego, czynione w okresie 1935–1944 r., których byłem wielokrotnie świadkiem. Zainteresowanie nimi było bardzo wielkie; brała w nich udział elita wiedzy umysłowej Warszawy. Pamiętam jedno doświadczenie, zdaje się w 1937 r., na którym było obecnych aż jedenastu profesorów Uniwersytetu i Politechniki Warszawskiej (...)”
Uczestnicy przyjęcia noworocznego u prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego. Widoczni m.in. poseł estoński Johan Leppik, charge d' affaires poselstwa Chile Carlos Becerra, jasnowidz Stefan Ossowiecki (z prawej).
Data wydarzenia: 1926-01
Miejsce: Warszawa
Co więcej, Stefan Ossowiecki pomagał również w rozwiązywaniu spraw stricte kryminalnych, pomagał odnajdywać zagubione przedmioty i mimo iż często ludzie, którym pomagał zarabiali dzięki temu duże pieniądze, sam Ossowiecki nigdy za swoją pomoc nie wziął żadnych pieniędzy. Wszystko robił bezinteresownie.
Do tej pory, zwłaszcza w pokoleniu naszych mam/babć wiele osób pamięta postać tego legendarnego jasnowidza, co więcej – zauważyliśmy, że gdy rozmowy w większym gronie schodzą na temat tego fenomenalnego człowieka, bardzo często okazuje się, że czyjaś babcia np. była u Ossowieckiego, a ten bezbłędnie przewidział jej przyszłość, zwrócił uwagę na to, na co w najbliższym czasie zachoruje lub określił miejsce, w którym leżała zaginiona broszka.
Sam Stefan Ossowiecki uważał swoje umiejętności za zupełnie naturalne i nie chwalił się nimi. Traktował je zwyczajnie, nie popadał w pychę, a podczas eksperymentów często kazał obserwatorom „zająć się sobą”.
Wielki „talent” Ossowieckiego nie uszedł uwagi Marszałka Piłsudskiego, żywo zainteresowanego parapsychologią i spirytyzmem. Marszałek przeprowadził cały szereg eksperymentów i mimo dużej tremy przed tak znaną osobą, Stefan Ossowiecki za każdym razem wykazał swoje umiejętności (jednym z takich testów było napisanie przez Marszałka kombinacji rozpoczęcia szachowego i zamknięciu w zalakowanej kopercie, a S.Ossowiecki nie wiedząc co jest w środku, wypisał tę samą kombinację alfanumeryczną). Inżynier i Marszałek bardzo się polubili i podobno Marszałek radził się Stefana Ossowieckiego w wielu kwestiach. W niedawno wydanym „Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego” znalazła się nawet fotografia karty Marszałka, z autografem Ossowieckiego.
Stefan Ossowiecki zginął 8 sierpnia 1944 roku podczas Powstania Warszawskiego. Wraz z grupą ludzi został zatrzymany przez Niemców, a potem prawdopodobnie rozstrzelany. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Na warszawskich Powązkach znajduje się mogiła poświęcona jego pamięci.
Ten wielki jasnowidz kierował się przez całe swoje życie filozofią, która powinna być bliska każdemu z nas i którą my również staramy się propagować na naszych stronach.
„Każdy odruch dobrej woli i harmonijnej, pogodnej myśli, skierowanej do wszystkiego, co nas otacza, opłaca się stokrotnie: wtedy bowiem otrzymujemy w zamian ten sam rodzaj energii harmonijnych, płynących zewsząd ku nam.
Czym promieniujemy – tym się nasycamy. Oto zasada miłości bliźniego, w najszerszym tego słowa znaczeniu. Zasada najważniejsza, decydująca o naszym losie.”
(„Świat mego ducha i wizje przyszłości”, s.64)
Gigantyczna moc… wręcz niewyobrażalna! – wywiad na pokładzie okrętu Nautilus o jasnowidzeniu, 18 września 2021
Czy możesz jednym słowem określić Stefana Ossowieckiego?
Gigant. Gigant ludzkiej mocy, mocy umysłu... Ten facet był absolutnie poza skalą. Jego życie, jego czyny i wszystkie wydarzenia w których brał czynny udział pokazują, że wśród obecnie żyjących jasnowidzów, mediów, bioenergoterapeutów, wybrańców „energii” i Bóg wie kogo jeszcze Ossowiecki nie miałby sobie równych! Stefan Ossowiecki był żywym dowodem na to, że istota ludzka posiada w sobie moc, która jest największą energią we wszechświecie, o której zresztą od tylu lat mówimy. Ale on miał jeszcze jedną, wspaniałą cechę, która sprawiła, że jest mi bardzo bliski...
Jaką?
Robił wszystko trochę „od niechcenia”, bez wysiłku, bawiąc się swoimi możliwościami i drwiąc z oszustów i szarlatanów, którzy próbowali go naśladować... Ossowiecki wykonywał swoje wizje po prostu z marszu, trochę „przy okazji”. Zdarzało mu się, że tylko raz spojrzał na człowieka i od razu wiedział, że tego wieczoru tę osobę spotka jakieś wydarzenie. I zawsze miał rację. Takich relacji jest tyle, że można by je przytaczać w nieskończoność. Bardzo często ludzie powtarzają brednie gdzieś tam przeczytane w sieci, że „ten jeden z drugim to żaden jasnowidz, tylko medium”, tak, jakby od widzenia duchów to jest ten pan czy pani, a od jasnowidzenia, to tamten czy tamta... Tymczasem osoby posiadające ten boski dar mają zawsze cały wachlarz umiejętności pozazmysłowych.
Zawsze?
Zawsze! Jeśli ktoś mówi, że on tylko widzi przyszłość, a nie jest w stanie kontaktować się ze zmarłymi, to prawdopodobnie jest oszustem. Czym bowiem jest jasnowidzenie? To tylko jeden z wielu elementów wyższego poziomu duchowego, na którym znajduje się dusza tego człowieka. Z pewnym poziomem otwierają się drzwi do nieznanego świata ludzkich tajemnych mocy, w tym telepatii, kontaktów z duchami, lewitacji, możliwości siłą umysłu przesuwania przedmiotów i wielu innych. Te wszystkie cechy miał Stefan Ossowiecki.
Widział śmierć człowieka?
Tak, bardzo wyraźnie. To w ogóle pokazuje, że data śmierci jest człowiekowi pisana. Patrząc na noworodka każdy z nas musi pamiętać, że nawet tak małe dziecko w momencie narodzin ma już „zapisaną w księdze wszechświata” datę swojej śmierci... Ale wracając do Ossowieckiego warto powiedzieć, że widział on także aurę. Akurat zwiastunem śmierci było to, że nad głową takiego człowieka pokazywała się biała lub szara smuga. Pamiętam jedno wydarzenie związane z postacią Ossowieckiego, które zapamiętałem szczególnie. W przedwojennej Warszawie były popularne tak zwane wieczorki brydżowe. Najlepsze rodziny, najbardziej znakomici przedstawiciele inteligencji warszawskiej spotykali się wieczorami, aby ze sobą spotkać się i porozmawiać, a brydż był do tego jedynie pretekstem. Na takich spotkaniach bywał także Stefan Ossowiecki. Podczas jednego z takich spotkań doszło do dziwnego wydarzenia. Jasnowidz był potwornie zdenerwowany, wyraźnie nie chciał powiedzieć, co jest powodem jego niepokoju. Kiedy ze spotkania wyszedł jeden z zaproszonych gości, dwudziestoparoletni mężczyzna, Ossowiecki powiedział w obecności świadków, że ten młody człowiek umrze w ciągu kilku godzin! Nad jego głową zobaczył bowiem ów tajemniczą białą smugę, która była znakiem szybko zbliżającej się śmierci. Jego słowa spotkały się ze zdumieniem, gdyż ten młody człowiek był okazem zdrowia, do domu miał niedaleko, a sam ze względu na żonę i dziecko unikał niebezpiecznych sportów czy zajęć. Ossowiecki był jednak pewien swego i... okazało się, że miał rację. Na drugi dzień uczestników wieczoru zmroziła informacja, że powóz, którym wracał do domu, miał potworny wypadek, w którym niestety zginął mężczyzna, nad którym jasnowidz dostrzegł zwiastun śmierci. Takich historii było zresztą kilka, bardzo podobna jest opisana w książce Ossowieckiego, którą wydajemy...
Ossowiecki nie ostrzegł tego człowieka, że grozi mu niebezpieczeństwo?
Według tej relacji, którą znam, nie zrobił tego. O ile wiem nigdy nie mówił ludziom, że czeka ich w najbliższym czasie śmierć i na pewno czynił tak z określonych powodów. Jasnowidz był bowiem przekonany, że akurat ten moment jest nieuchronny i jego „przełożenie w przyszłość dzięki ostrzeżeniu” jest niemożliwe. Wspominał kilka razy o tym, że jeśli śmierć jest komuś pisana określonego dnia, to nawet pozostając w domu i siedząc na poduszkach stanie się coś, że dany człowiek umrze... To jest bardzo ciekawa sprawa, przyznaję.
Zdarzały mu się pomyłki?
Tak, o czym mówi pięknie w zamieszczonym przez nas materiale jego żona Zofia Ossowiecka. Kiedy jej mąż był przemęczony, nękany sprawami „do wizji” przez spragnionych widowiska ludzi zdarzało się, że mówił, że „nie może niczego dostrzec”. Czytałem jednak o innych świadkach jego niezwykłych wyczynów, że ten facet praktycznie się nie mylił. Kiedy mówił, że „nie widzi”, to po prostu był zmęczony… Skuteczność jego wizji była poza skalą. Polecam wszystkim wysłuchanie relacji jego żony o możliwościach, które posiadał. Ten wywiad kiedyś ktoś nam przysłał zgrany do postaci audio, a ja po prostu o nim zapomniałem i dobrze, że jeden z czytelników przypomniał, że takie nagranie w ogóle istnieje. Ludzie powinni go poznać, to prawdziwe świadectwo mocy Stefana Ossowieckiego, wręcz bezcenne.
Został rozstrzelany w 1944 przez Niemców. Nie przewidział tego wydarzenia?
To ciekawa sprawa, ale osoby obdarzone prawdziwym talentem jasnowidczym nie są w stanie bardzo często zrobić wizji dotyczących ich samych, ale z drugiej strony jest relacja osoby, która widziała Ossowieckiego tuż przed rozstrzelaniem. Mam na myśli opis pani Kazimiery Reych, która 5 sierpnia 1944 roku wśród osób prowadzonych przez Niemców na rozstrzelanie dostrzegła także Ossowieckiego. Jasnowidz korzystając z chwilowego zamieszania podszedł do niej i powiedział, że ona przeżyje wojnę, natomiast jego los jest już przesądzony. W kilkanaście minut później już nie żył, a pani Reych istotnie przeżyła Powstanie Warszawskie. A więc wiedział, jak umrze, widział własne rozstrzelanie także dużo wcześniej, ale o tym nie mówił. Tak prawdopodobnie było.
Jak on tłumaczył swój dar widzenia przyszłości?
Nie tylko przyszłości, ale także pamiętajmy, że bezbłędnie widział przeszłość. Patrząc na zdjęcie człowieka opisywał bez wysiłku jego życie, błędy, ważne momenty. Ossowiecki był w stanie swoim umysłem przewijać dowolnie ludzkie życie w tył i w przód. Drwił z czasu, nie miał on przed nim żadnych tajemnic... Jak tłumaczył to, kim był? To bardzo ważne pytanie, gdyż Ossowiecki przedstawiał całą wizję wszechświata, człowieka w nim umieszczonego, sensu ludzkiego życia i w ogóle sensu istnienia wszystkiego. Ta wizja jest praktycznie identyczna z tym, co głosi Fundacja Nautilus od wielu, wielu lat... Czy wiesz o tym, że Ossowiecki wprost mówił o życiu na obcych planetach?
Tak, czytałam o tym kiedyś w naszym serwisie.
Poświęcił temu zagadnieniu mało miejsca w swoich wspomnieniach uznając ten fakt za mało istotny dla ludzi, i zresztą bardzo słusznie... Wizja jego świata jest zgodna z tym, co głoszą wszystkie religie wschodu, co także mówimy my w oparciu o zebrany materiał. A więc mówił o Bogu, o jednej energii, z której zbudowana jest każda nawet najmniejsza cząstka materii, o dobroci i miłości, która jest najważniejszą siłą sprawczą w całym uniwersum i która była także tą pierwszą myślą, której towarzyszyło powstanie wszechrzeczy. Z jego wypowiedzi jasno wynika, że wiedział o istnieniu reinkarnacji, co nie jest dziwne, bo każda osoba obdarzona takim talentem musi wiedzieć o tym podstawowym prawie wszechświata. Mówił o celu ludzkiego życia jako o nauce, która ma sprawić, że ludzka istota umiera doskonalsza niż wtedy, kiedy się rodziła. Jego wypowiedzi o budowie świata pokazują, że ten człowiek wiedział o wiele więcej niż zwykło mu się przypisywać, a wizje dotyczące losów poszczególnych ludzi były tylko wierzchołkiem góry lodowej... Niestety wojna zniszczyła wiele dokumentów i relacji osób, które były świadkami wypowiedzi Ossowieckiego o budowie wszechświata. Tym bardziej relacja jego żony jest dosłownie na wagę złota.
Co jeszcze potrafił Ossowiecki?
W młodości bez problemu lewitował. Kładł się wtedy na plecach i ku przerażeniu innych osób swobodnie unosił się pod sufit. To go jednak dosyć wyczerpywało, o czym wspominał we swoich wspomnieniach. Potrafił także unosić siłą umysłu małe przedmioty, a także... tak, ta jego zdolność była naprawdę zadziwiająca... i trochę przerażająca...
Co masz na myśli?!
Widzisz, jakby to powiedzieć... jeśli chciał, to potrafił swoim umysłem zapanować nad innym człowiekiem. Może nie tak, jak Volf Messing /osobisty jasnowidz Stalina, polski żyd z Góry Kalwarii/ ale miał taką umiejętność. Korzystał z niej rzadko, być może nawet jego samego niepokoił fakt, że jeden człowiek nad drugim człowiekiem może mieć taką władzę? Znany jest opis wydarzenia, którego świadkiem był przyjaciel jasnowidza, marszałek Józef Piłsucki. Poprosił on Ossowieckiego, aby ten pokazał swoje możliwości w miejscu publicznym. Jasnowidz wskazał na jakąś kobietę siedzącą kilkadziesiąt metrów od niego, po czym powiedział, że postara się sprawić, aby przyniosła ona mu swoje klucze do mieszkania. Kilkanaście minut później przerażona kobieta podeszła do jasnowidza i drżącymi ze zdenerwowania rękami wręczyła mu klucze do własnego lokum tłumacząc, że jest to silniejsze od niej i nie wie, dlaczego to robi... Silny umysł potrafi objąć bezwględną kontrolę nad słabym umysłem. Ciekawe, że przecież podobną umiejętność mają istoty z innych planet przybywające do nas na pokładach pojazdów UFO. Oni po prostu są jeszcze wyżej na drodze rozwoju duchowego niż był Ossowiecki, więc mogą robić to, co jest zastrzeżone już tylko dla czegoś, co ja nazywam ekstraligą! Na pokładach UFO przybywają do nas prawdziwi mocarze, ale ich moc to nie tylko cudowna technologia ich statków powietrznych, ale przede wszystkim moc ich umysłów. Kiedyś ludzkość także osiągnie ten poziom. Wszyscy ludzie będą widzieć aurę, przyszłość i przeszłość, lewitować, także tworzyć przedmioty siłą umysłu. I będziemy w stanie robić wiele innych rzeczy, które dziś ludziom wydawałyby się raczej pomysłami pisarzy S-F, w tym tworzyć życie siłą umysłu. Mamy na ten temat bardzo ciekawe wiadomości z projektu „Otwarte Niebo”, który zajmuje się badaniem UFO. Współcześni ludzie nie są jeszcze gotowi na takie informacje, bo one mogłyby naruszyć ich światopogląd o religii, ich wiarę… To trudne sprawy.
Wracając do Ossowieckiego i jego możliwości przejmowania kontroli nad innymi ludźmi. Robił to często?
Nie. Znamy tylko kilka sytuacji, w których skorzystał ze swojej mocy. Kiedy był prowadzony na rozstrzelanie mógł przecież zapanować nad umysłami Niemców, ale nie zrobił tego... Oceniając jego życie natrafiłem na wiele tajemnic, pytań. Bardzo ciekawy był wątek jego kontaktów z istotami ze świata duchów, do którego zresztą bez problemów się przenosił wtedy, kiedy chciał coś sprawdzić... mało osób wie, że miał takie możliwości.
Był w stanie opuszczać ciało fizyczne i dokonywać podróży astralnych?
Wszystko wskazuje na to, że robił to błyskawicznie, czasami w obecności innych osób, którzy nie byli świadomi „wycieczek mistrza”. Dla nich Ossowiecki był tylko człowiekiem, który na chwilę zamknął oczy, a on tymczasem udawał się na chwilę do innego świata, po czym wracał i opisywał, co zobaczył. Jego żona opisuje, jak był w stanie widzieć na Ziemi ludzi prehistorycznych, ale ja dodam, że robił podróże na inne planety i widział bardzo zaawansowane cywilizacje. Niestety mamy na ten temat tylko szczątkowe informacje, ale Ossowiecki mówił o obcych światach, gdzie są ludzie jak my, tylko że bardziej doskonali. Nie wykluczam, że podobnie jak Jackowski widywał UFO, tylko bał się do tego przyznać. Tak to bowiem jest, że obce istoty przybywające na Ziemię w swoich latających spodkach czy innych pojazdach są w stanie siłą umysłu dostrzec, że tu i tu jest zawodnik, który ma moc większą niż cała reszta… Oni to po prostu widzą. Ludzie się dziwią, jak to możliwe, że Jackowski z tak bliska widział UFO, a oni nie mają tyle szczęścia, a to nie jest żadne szczęście. To jedynie uboczny efekt tego daru, jaki on ma.
Czy próbowano naukowo zweryfikować umiejętność jasnowidzenia Ossowieckiego?
Setki, jeśli nie tysiące razy. W tamtych czasach traktowano jego zdolności jako coś oczywistego, z czym po prostu się nie dyskutuje. Czasami słyszę, jak ktoś mówi z taką mądrą miną „a ja w jasnowidzenie po prostu nie wierzę, bo nigdy nie było przekonującego dowodu, że jest to prawda”. Ludzie nie mają pojęcia, nie mają wiedzy, myślą, że są to jakieś bajki, wymysły ludzi, fantazje... Kiedyś się tym przejmowałem, chciałem im tłumaczyć, coś tam udowadniać... Dziś śmieję się z ich niewiedzy i nawet nie próbuję do czegokolwiek przekonywać. Zresztą, dokładnie tak radził Stefan Ossowiecki. Uważał on, że ludzie żyjący w niewiedzy o sensie życia i otaczającym ich świecie mają takie przeznaczenie, którego czasami nie warto zmieniać, bo...
[...] ?
...brak wiedzy o świecie powoduje, że tacy ludzie bardziej cierpią i boleśniej przeżywają różne wydarzenia związane z ich życiem. Rozstania, choroby, przemijanie... Tymczasem w tym cierpieniu i łzach jest sens, to jest niczym palenisko w którym wykuwa się doskonałość duszy, w którym człowiek się zmienia, staje się lepszy, szybciej się uczy... Taki jest sens cierpienia, o czym wielokrotnie mówił Ossowiecki. Poza tym był to bardzo pogodny człowiek, często się uśmiechał, żartował. Pomagał wszystkim. Mówił, że nie potrafi odmówić ludziom, którzy potrzebowali pomocy.
Jaką radę dawał ludziom Ossowiecki?
No cóż... radził, żeby na każdym kroku starać się być dobrym człowiekiem, który kieruje się w swoim życiu współczuciem do innych istot. I jednocześnie mieć trochę dystansu do swojego życia, gdyż jest ono jedynie małym odcinkiem na długiej drodze, którą musimy pokonać.
Co jest na końcu tej drogi?
Tego Ossowiecki dokładnie nie wyjaśnił, choć pewnie to wiedział, ale... wiem jedno. On na pewno był na tej drodze dalej, niż inni. Daleko dalej!
Cały czas tłumaczysz, że nie ma czegoś takiego jak medium, które jest oddzielone od daru jasnowidzenia.
Tak, gdyż ta bzdura jakoś wbiła się ludziom w głowy, bo była ciągle wpisywana w mediach społecznościowych, w komentarzach i nagle ludzie uznali to za jakiś fakt. Potem czytam idiotyzm, że „Jackowski to żaden jasnowidz, tylko medium”, że niby jeden ma kontakt z duchami, a drugi widzi, gdzie jest zagubiony piesek i nie ma co tych spraw mieszać… /śmiech/. Tymczasem jest tak, że wszystkie te cechy uznawane za umiejętności pozazmysłowe idą razem. Jeśli ktoś ma dar widzenia zmarłych i kontaktów z duchami, to na 100 procent ma także wizje jasnowidcze, a także umiejętność telepatii czy telekinezy, czyli przemieszczania siłą woli i umysłu przedmiotów. Bardzo często tacy ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, bo nawet nie próbowali tego robić.
Jackowski ma takie umiejętności?
Oczywiście. Nie wszystkie, bo części nawet pewnie nie jest świadomy, ale gwarantuję, że ludzie – jak to się mówi – zbierali by szczęki z podłogi ze zdziwienia, gdyby… ale nie chcę o tym mówić, gdyż nie mam na to zgody mojego przyjaciela z Człuchowa. Powiem co innego. Ludzie, którzy spotkali się z obcymi na pokładach UFO bardzo często wracają do normalnego życia już odmienieni. Samo przebywanie w bezpośredniej bliskości tak potężnych istot na tak gigantycznych poziomie rozwoju duchowego sprawia, że znajdując się w zasięgu ich wibracji nasza wibracja także idzie do góry. Potem nagle okazuje się, że potrafią widzieć przyszłość, leczyć innych ludzi jedynie dotykiem, a także posiadają dar telepatii. Takich przykładów mamy bez liku z całego świata, kiedy osoby uczestniczące w CE III z UFO nagle zauważają ze zdziwieniem, że zaczęli słyszeć głosy duchów, zobaczyli także coś, co się wydarzy… Nie wiedzą, że to normalny efekt ich spotkania z UFO. Na pokładach tych pojazdów jest moc. Wystarczy, że przez chwilę będziemy na pokładzie w pobliżu tej mocy, a nasza moc także nieświadomie wzrośnie. Tacy ludzie jak Ossowiecki czy Jackowski już z tym się urodzili. Niezwykłe jest to, że ten dar… mówiąc krótko dzieci jasnowidzów także mają ten dar. Tego się nie da wyuczyć na kursach, to dostaje się od ojca czy matki. Tak jest na przykład w rodzinach cygańskich, kiedy całe pokolenia są znakomitymi jasnowidzami. Ale co tu daleko szukać – w Polsce jest podobnie. Będzie czas, kiedy do tego arcyciekawego tematu wrócimy.
Miałeś okazję spotkać się z Krzysztofem Jackowskim kilka dni temu.
Tak, długo rozmawialiśmy na wiele tematów, bardzo długo... Jest kilka rzeczy, które nawet mnie wprawiły w zdumienie, choć przecież znam go tyle lat.
Podasz przykład?
Przykład? Proszę bardzo… może ten z dziwną istotą, która go odwiedziła w ostatnich dniach i którą ten nazwał „olbrzymem”, bo miała ponad 2,5 metra wysokości. Najpierw ją poczuł, poczuł jej obecność. Była tak potężna duchowo, że prawie go zamurowało, poczuł wobec niej… poczuł jej wręcz galaktyczną moc, wystraszył się, bo nigdy takiej gigantycznej siły od niczego i nikogo nie czuł. Ona powiedziała mu dwa słowa - „słyszę ciebie”. Potem było jeszcze ciekawiej, bo ten – jak on to nazwał – „olbrzym” rozwarł ramiona i go objął, a Jackowski poczuł błogość i największe szczęście ze wszystkich chwil, jakie kiedykolwiek doświadczył. Ten „gigant” pokazał mu coś, co miał zobaczyć… I myślę, że wraz z tym wydarzeniem rozpoczęła się jego wielka przygoda, jakiej jeszcze w życiu nie doświadczył. /śmiech/
Niebywałe.
Tak. Ale… postawmy tutaj kropkę, dobrze?
Dziękuje za rozmowę.
Baza FN, 17 września 2021
Poniżej znajduje się lista komentarzy.
Pon, 20 wrz 2021 13:00 | brak oceny
Kris | Gość
To był inny przedwojenny polski jasnowidz, który nie należał do klasy średniej jak Ossowiecki, dlatego można tam zobaczyć opisy z innej perspektywy.
Dziękujemy za ocenę.