Wolf Messing - PROROKIEM W SWOJEJ DRUGIEJ OJCZYŹNIE
Nie ma nic trudniejszego, niż oprowadzanie wycieczek z wielojęzycznymi uczestnikami. Nie pomaga tu ani doświadczenie, ani władanie językiem rosyjskim i angielskim, których, nawiasem mówiąc, jestem wykładowcą. W autobusie siedzą amerykańscy i rosyjscy Żydzi. Opowiadam o Wolfie Messingu, fenomenalnym człowieku. Rosyjscy słuchają, wstrzymując oddech. Na twarzach amerykańskich – nieufne uśmiechy. Jeden z nich wyrywa się: „Tall story”. I natychmiast któryś z naszych: „Co on powiedział? Tłumaczę: „Bajka, wymysł, prościej – paplanina”
- Proszę powiedzieć mu, że nie tylko widziałem Wolfa Grigoriewicza Messinga, ale i byłem jego przyjacielem.
- A my - jego krewni.
Przyjaciół i krewnych Messinga okazuje się w autobusie zbyt dużo. I jest mi już niezręcznie opowiadać, że też znałem, tego zadziwiającego człowieka.
Po raz pierwszy usłyszałem o nim od szkolnego nauczyciela, Borysa Ilicza Chutoreckiego, mieszkającego teraz w Bostonie. On, ponad półwieku temu, jako student Odesskiego Uniwersytetu, zobaczył wiszący w tramwaju afisz, raptem dwa słowa: „Przyjeżdża Messing”. Nikt tego imienia nie znał ani w Odessie, ani poza jej granicami. Ale dźwięczało ono, jak Mesjasz, na którego mieszkańcy żydowskiego miasta czekali w przeczuciu najkrwawszej z wojen. Kiedy zapowiedziano koncert Messinga, w Sali filharmonii przy ulicy Puszkina zebrało się, wydawało się, pół miasta. Ale w środku przedstawienia została opuszczona kurtyna i ludzie po cywilnemu wywieźli gościa, jak mówiła pogłoska, w okolicę lotniska, gdzie on, jak powinno być w zwyczaju magów, wzniósł się do nieba.
Wszystko to okazało się najprawdziwszą prawdą, jeśli dodać, że stanął on tam przed obliczem Boga, nie tego niebieskiego, ale ziemskiego. Polski obywatel, dokładniej uchodźca z okupowanej przez Niemców Polski, został wysłany samolotem do Moskwy. Stamtąd przewieziono go do podmiejskiej posiadłości. Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł… Stalin.
- Ktoś ty i po co tu przyjechałeś?
- Jestem polskim Żydem i uciekłem przed faszystami.
Stalin zmarszczył się – nie lubił, kiedy źle mówiono o jego sojuszniku Hitlerze. Sam też, jak wiadomo, nie był przyjacielem Żydów.
- Jesteście bardzo samotni, towarzyszu Stalin – pośpiesznie zmienił temat Messing. – Proszę zawołać mnie w trudnej chwili – zdołam wam pomóc. Dodam jeszcze, że pewnego razu nosiłem was na rękach.
Stalin pytająco uniósł brwi.
- Nosiłem wasz portret podczas manifestacji.
- Do tego macie jeszcze poczucie humoru. Przyjdźcie do mnie jutro do Kremla – powiedział Stalin, - prosto, po co przepustka? Tam porozmawiamy.
Nie ma jeszcze komentarzy do tej treści.