Wolf Messing - PROROKIEM W SWOJEJ DRUGIEJ OJCZYŹNIE
Następnego dnia Messing przeniknął do Kremla, mijając ochronę. Zameldował się, został wpuszczony do gabinetu wodza, gdzie dokoła stołu siedziały „portrety”.
Stalin przedstawił Messinga.
- A teraz pokażcie, co umiecie robić.
- Potrafię bardzo dużo, jeśli mi ufają. Jak wy, na przykład, towarzyszu Stalin. Ale przy stole siedzi komisarz-policjant – Messing wskazał na Berię. – Przy nim pracować nie mogę.
- Ławrientij, wyjdź za drzwi! – rozkazał Stalin. – A teraz, panie Messing, proszę pokazać nam coś ważnego dla partii, dla narodu.
Messing zrozumiał: ważą się jego losy, więc zaczyna czytać myśli wodza. Przed nim zjawiają się obrazy: oto Stalin i jeszcze jeden mieszkaniec Kaukazu (był nim Tier-Pietrosjan, pseudonim Kamo) rabują bank i uciekają z workiem pieniędzy. Kamo został schwytany, Stalin przeczekuje w tbiliskim duchanie (niewielka restauracja-winiarnia na Kaukazie i Bliskim Wschodzie – przyp. tłumacza).
- Mógłbym podjąć pieniądze w Banku Narodowym, jeśli zaufacie mi, towarzyszu Stalin.
- Partia to wam poleca – powiedział Stalin, a Messing usłyszał inny głos – głos Lenina. Wiele lat temu, sam jej założyciel, błogosławił swego przybocznego na „eksy” – tak bolszewicy nazywali rabowanie banków dla zdobycia „partyjnych pieniędzy”. Została powołana komisja. Messing podjechał pod budynek Banku Centralnego przy Nieglinnej, w towarzystwie jej członków, wszedł do pomieszczenia i przedstawił kasjerowi czystą kartkę papieru z żądaniem wydania stu tysięcy rubli. Suma na tamte czasy ogromna. Przed wydaniem, kasjer powinien był dokładnie sprawdzić dokumenty. Ale Messing myślą dyktował mu, co ma zrobić i, ułożywszy pieniądze w teczce, pojechał do Kremla. Kiedy nowiutkie paczki pieniędzy położył na stole w gabinecie Stalina, wódz poprosił Messinga, żeby wyszedł.
- No, co myślicie w tej sprawie?
- W banku, przy Nieglinnej, siedzą wrogowie narodu – zauważył Beria - a Messing – podejrzany człowiek. Zajmę się nim.
- Jeśli myślisz, że ten, kto jest mądrzejszy od ciebie, już niebezpieczny, to siedzisz nie na swoim miejscu. Włos spadnie z głowy tego człowieka, stracisz łepetynę – Stalin, jak nożem, przeciągnął dłonią po gardle. – Ty mnie, Ławrientij, znasz…
Te, i inne fakty z życia Wolfa Grigoriewicza Messinga, maga i proroka, poznałem podczas jego jubileuszowego wieczoru w moskiewskim klubie esperantystów, który ma siedzibę w Domu Pracowników Medycyny w Moskwie, przy ul. Hercena 19.
Wolf Grigoriewicz nie tylko wspaniale władał językiem esperanto, ale znał także rodzinę twórcy tego języka doktora Zamenhofa, polskiego Żyda. Messing był jego przyjacielem, przyjaźniły się także ich rodziny, które podzieliły wspólnie tragiczny los w warszawskim getcie. Oto nagle dowiedział się, że Zoję Michajłownę, wnuczkę brata doktora Zamenhofa, czeka ciężka operacja, która może skończyć się tylko śmiertelnym wynikiem. Zoja, moja dobra znajoma, była jakby ostatnim odgałęzieniem na zagubionym drzewie rodziny Zamenhofów, tak jak Wolf Grigoriewicz w rodzinie Messingów. Messing pośpieszył, aby ją ratować.
Messing przyjechał po mnie taksówką i pojechaliśmy do Pierwszego Miejskiego, gdzie leżała Zoja Zamenhof. Porozmawiawszy z Zoją, Messing powiedział lekarzom: „Przeprowadźcie ponowne analizy i wypiszcie człowieka”. I tak się stało: następnego dnia lekarze nie znaleźli u niej nawet śladów choroby, a ona cieszyła się dobrym zdrowiem jeszcze przez 34 lata. To był jeden z cudów, których dokonał Messing. Od tego czasu ustaliły się między nami przyjacielskie stosunki. Zjednoczył nas język Zamenhofa, którym posługiwaliśmy się zarówno w rozmowie osobistej, jak i przez telefon. Nazywaliśmy siebie „kara samideano” (drogi wspólnik w myśleniu). A ponieważ esperantyści w Związku Sowieckim stale podlegali prześladowaniom (za czasów Stalina po prostu niszczyli ich w GUŁAGU) – a nas wypędzano z klubów, zabraniano organizowania letnich obozów – zwracaliśmy się o wsparcie w sprawie do Messinga. Czasami to pomagało.
Ale pewnego razu pomoc okazała się potrzebna samemu Wolfowi Messingowi. W 1961 roku wezwał go do siebie Nikita Chruszczow. Przygotowywano się do XXII zjazdu partii, na którym, jak wiadomo, była podjęta decyzja o wyniesieniu ciała Stalina z Mauzoleum. Z jakiegoś powodu, Chruszczowowi do tego było potrzebne błogosławieństwo pozaziemskich sił.
- Partia prosi was, bezpartyjnego bolszewika, o pomoc. Wystąpcie na zjeździe i powiedzcie, że w widzeniach przychodzi do was Lenin i prosi o zabranie trupa Stalina z Mauzoleum.
- Wybaczcie, Nikito Siergiejewiczu, ale nie obcuję ze światem zmarłych. I w ogóle nie wierzę w spirytyzm. Messing opuścił Kreml, ale od tego dnia miał drobne i duże przykrości: to odmówiono mu występów w prestiżowym miejscu, to pozbawiono awansu. Przed jednym z jego jubileuszy w ogóle nie znalazło się miejsce w żadnym teatrze albo klubie, gdzie mógłby uczcić rocznicę. My, esperantyści, zdołaliśmy wynająć wielką salę w Domu Pracowników Medycznych, gdzie znajdował się nasz międzynarodowy klub esperantystów.
* Ingerencja sił nadprzyrodzonych w sprawy partyjne jednak odbyła się. Na XXII zjeździe wystąpiła stara bolszewiczka Daria (Dora) Łazurkina, która powiedziała: - we śnie do mnie często przychodzi Ilicz i mówi: „Nieprzyjemnie mi leżeć w Mauzoleum wspólnie ze Stalinem: On dokonał tyle złego”. „Izwiestia”, drukujące reportaż z przebiegu zjazdu, zaznaczyły, że sala przyjęła propozycję Łazurkinej burzliwymi oklaskami.
Nie ma jeszcze komentarzy do tej treści.